Festiwal nieskuteczności w pierwszym sparingu
Przygotowania do zbliżającego się wielkimi krokami sezonu rozpoczęliśmy już tydzień temu, kiedy to w bardzo dobrym stylu wygraliśmy turniej rozgrywany w Węgrowie. Na pierwszy sparing udaliśmy się również na obiekt tamtejszej Perły i tym razem otrzymaliśmy od gospodarzy cenną lekcję futbolu. Lekcję niezwykle istotną, bowiem to właśnie z Perłą Węgrów zmierzymy się na inaugurację rozgrywek w sezonie 2018/2019.
Perła Węgrów 4:2 (1:1) KS Długołęka 2000
bramki: Michał Banach 2, Jakub Dobosz, Adrian Wrona - Wiktor Behrendt, Mateusz Lubański
Trener Miłosz Krzemiński posłał do boju wyjątkowo eksperymentalny skład - z zawodników kluczowych zabrakło chociażby Zaborka, Budzowskiego, Nawrockiego, Urbańczyka, Sawy, Leiba czy Hawrylaka. Na środku obrony z konieczności zagrał duet Paweł Morawski & Kuba Lewalski, a na szpicy szansę otrzymał nasz wiecznie niespełniony junior, czyli legendarny już PS9.
Początek meczu był dość chaotyczny, choć nasza gra nie wyglądała najgorzej. Niestety, opierała się przede wszystkim na Kamilu Lisie, który po trzydziestu minutach meczu miał na swoim koncie więcej sprintów niż nasz prezes kontuzji w ciągu ostatnich trzech lat. Na całe szczęście, trener Krzemiński mógł dokonywać hokejowych zmian, zastępując każdego z wycieńczonych piłkarzy Pawłem Rosińskim. Wychowanek klubu z Długołęki jest prowadzony przez sztab szkoleniowy w brytyjskim stylu, notorycznie udając się na wypożyczenia, gdzie powinien łapać doświadczenie oraz cenne minuty. Podpowiadamy, że słowo "powinien" jest tu nie przez przypadek.
Worek z bramkami rozwiązał Wiktor Behrendt, który fenomenalnym uderzeniem z rzutu wolnego nie dał szans bramkarzowi Perły. Po raz kolejny okazało się, że proste środki są zdecydowanie najskuteczniejsze. Pech chciał, że nasi niedzielni rywale błyskawicznie odpowiedzieli na trafienie Wiktora. Na dwudziestym metrze przed bramką strzeżoną przez Mirzoiana zabrakło asekuracji, jeden z gospodarzy oddał bardzo precyzyjny strzał i Arsen nie miał absolutnie nic do powiedzenia. 1:1, taki wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy.
W przerwie kontuzję zgłosił Paweł Skorupa, a Miłosz Krzemiński podjął najbardziej ryzykowną decyzję w swojej trenerskiej karierze. Do gry powrócił Mateusz Lubański - na ten dzień czekali wszyscy. Wszyscy na SOR-ze, rzecz jasna. Ten wybór okazał się jednak słuszny, bowiem Lubański już 39 sekund po wejściu na boisko trafił na 2:1. Warto nadmienić, że doskonałą asystą popisał się w tej sytuacji Oskar Lobka. Na całe szczęście, nasz poskładany kilkoma śrubami i dwiema trytkami napastnik, choć jest to określenie mocno na wyrost, po krótkiej chwili postanowił pokazać swe prawdziwe oblicze. Węgrowscy ornitolodzy z pewnością nie byli zachwyceni, kiedy z pięciu metrów posłał piłkę mniej więcej na wysokość czwartego piętra. Jeśli astronomowie czują niedosyt po dość krótkim i kiepsko widocznym zaćmieniu księżyca, mamy dla nich dobrą informację - na niebie pojawił się niezidentyfikowany obiekt latający, który spadnie na Ziemię nie wcześniej niż w okolicach listopada.
W międzyczasie, kiedy piłka pokonywała kolejne galaktyki, nasi rywale wzięli się za odrabianie strat i zrobili to bardzo skutecznie. Wypunktowali nas niczym klasowy bokser, trafiając do siatki aż trzykrotnie. Długołęka również miała swoje okazje, głównie po błyskawicznie przeprowadzanych kontratakach, ale... no właśnie, atakowanie kogokolwiek tercetem Lis - Lubański - Rosiński ma tyle sensu, co zaproszenie Rafała Kluski na herbatę i warcaby.
Koniec końców, przegraliśmy ten mecz 2:4. Musimy jednak pamiętać, że był to jedynie mecz towarzyski, a do Węgrowa udaliśmy się w niezwykle okrojonym składzie. Możemy obiecać, że wyciągniemy wnioski z tej cennej lekcji i w ostatnią niedzielę sierpnia postaramy się zrewanżować za niedzielną porażkę. Rywalom gratulujemy, dziękujemy za fajny mecz i gwarantujemy, że za niespełna miesiąc tak łatwo nie będzie.
Przed nami tydzień ciężkiej pracy i niedzielny sparing z Wilczycami. Do zobaczenia!
zdjęcie pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/ksperlawegrow/
Komentarze