Dwie twarze KS-u, na kłopoty - Zaborek

Dwie twarze KS-u, na kłopoty - Zaborek

Po niezwykle istotnym zwycięstwie ze Zbytową mogłoby się wydawać, że nasza droga do A-klasy jest już autostradą, i to obficie usłaną różami. Nic bardziej mylnego - dzisiejsze starcie w Wilczycach niespodziewanie okazało się doskonałą lekcją pokory. Choć finalnie podopieczni Krzemińskiego przywieźli do domu trzy punkty, to trzeba przyznać, że pierwsza połowa była w naszym wykonaniu po prostu bardzo słaba.

WKS Wilczyce to zespół, który w pierwszych trzech spotkaniach rundy wiosennej nie zdobył choćby punktu, okupując miejsce w środku tabeli. My zaś otwarcie deklarujemy chęć awansu do wyższej klasy rozgrywkowej, więc wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że aspiracje obu drużyn zdecydowanie się różnią. Piłka nożna rządzi się jednak swoimi prawami, a wpływ na końcowy wynik mają nie tylko umiejętności. Od pierwszych minut meczu to Wilczyce wyglądały lepiej, co dość szybko przełożyło się na efekt w postaci gola. Strzał jednego z napastników gospodarzy próbował wyblokować Adrian Urbańczyk, lecz zrobił to na tyle niefortunnie, że całkowicie zmylił stojącego w bramce Mirzoiana. 1:0 dla WKSu było jednocześnie niespodzianką i wynikiem w tamtym momencie bezdyskusyjnie sprawiedliwym.

O naszej grze w pierwszej połowie nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Na wyróżnienie zasługują Łukasz Sawa, który nieustannie próbował rozkręcić nasze ofensywne poczynania, oraz aktywny z przodu Kamil Gąsowski. Przez 45 minut byliśmy zaskakująco nijacy i bezbarwni, a przy odrobinie szczęścia Wilczyce mogły powiększyć prowadzenie. Siłą KS-u okazała się ławka rezerwowych - dziś silna nie tylko w gębie, ale również na murawie.

Kuba Krzemiński i Wiktor Behrendt, którzy zmienili w przerwie duet Budzowski & Żhurba, wprowadzili bardzo dużo ożywienia w poczynania zespołu z Długołęki. Kilka przeprowadzonych skrzydłami akcji mogło się podobać, znacznie staranniej rozgrywaliśmy piłkę, a prawdziwym bohaterem został nasz niezawodny kapitan. Bartosz Zaborek nie zamierzał ociągać się z gonieniem wyniku - już parę minut po gwizdku oznajmiającym początek drugiej połowy popisał się doskonałym uderzeniem zza pola karnego i wyrównał stan rywalizacji. Gol, czego wszyscy byliśmy świadomi, miał być jednak tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Celem zawsze jest bowiem zwycięstwo.
Bramka Zaborka nie tylko udokumentowała naszą przewagę w drugiej połowie, ale jeszcze bardziej nakręciła podopiecznych Miłosza Krzemińskiego. Atakowaliśmy coraz śmielej, a rywale aż dwukrotnie mieli dużo szczęścia - raz, kiedy po dośrodkowaniu Sawy piłkę na poprzeczkę sparował golkiper Wilczyc i drugi raz, kiedy strzał Behrendta zatrzymał się na słupku. Niektórzy powoli zaczynali obawiać się nerwowej końcówki, desperackich ataków oraz liczenia na odrobinę piłkarskiego farta. Za brak konieczności konsultacji kardiologicznej spokojnie mogą podziękować wspomnianemu Zaborkowi, bowiem to właśnie kapitan KS-u wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W podbramkowym zamieszaniu popisał się przytomnością, piłkę do siatki kierując głową.
Niedługo później WKS Wilczyce musiały radzić sobie w osłabieniu, gdyż jeden z zawodników gospodarzy powalił na ziemię Wiktora Behrendta. Nie wiemy, co dokładnie było powodem takiego zachowania, ale jesteśmy więcej niż pewni, że kariera w judo stoi otworem przed naszym rywalem! W każdym razie, w drugiej połowie piłkarze z Wilczyc ewidentnie opadli z sił, a my bardzo skutecznie wykorzystywaliśmy ich błędy. Na 3:1 podwyższył Kamil Lis, któremu piłkę jak na tacy wyłożył Behrendt. W samej końcówce spotkania rzut karny zmarnował Adrian Urbańczyk, lecz nie zepsuło to naszych nastrojów. Trzy punkty po tak ciężkich meczach smakują wyjątkowo, choć wszyscy mamy świadomość, że tak fatalna pierwsza połowa po prostu nie może nam się powtórzyć.
Już za tydzień do Długołęki przyjeżdża Piast Nadolice, czyli aktualny lider tabeli. Lider, który dziś nie pozostawił złudzeń Zbytowej, dzięki czemu rozgościł się na fotelu lidera grupy V wrocławskiej B-klasy. Nie ma sensu zbędna kurtuazja i unikanie górnolotnych określeń - w najbliższą niedzielę rozegramy mecz, który najprawdopodobniej zadecyduje o tym, kto wywalczy awans w sezonie 2017/2018.
Serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców na to spotkanie. Emocje gwarantowane!

Autor tekstu
M.L.
Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości