Sześć punktów w trzy dni - KS Długołęka 2000 nabiera rozpędu!

Sześć punktów w trzy dni - KS Długołęka 2000 nabiera rozpędu!

Życie jest pełne niespodzianek. Wiele z nich sprawia, że dziennikarze i tak zwani influencerzy z dużo większym zapałem sięgają po notesy, długopisy oraz laptopy. Erupcje wulkanów, wyprowadzka księcia Harry’ego ze swoją uroczą małżonką, wybory parlamentarne, pies przebrany za pająka czy rapujący prezydent – okoliczności, które doprowadzają społeczeństwo do wrzenia, jest mnóstwo.

Jednym z takich momentów jest gol Pawła Skorupy.

Indata Software Sparta Wrocław 0:7 (0:3) KS Długołęka 2000

KS Długołęka 2000 2:0 (1:0) Piast Nadolice


Nie ma co ukrywać – to nie miała być łatwa majówka dla podopiecznych trenera Rafała Fornala. Nie dość, że dwa mecze w ciągu trzech dni brzmiały bardziej ekstremalnie niż wyjazd do Wielenia z Rafałem Kluską, to jeszcze pół drużyny wyjechało do Wielenia z Rafałem Kluską. Na całe szczęście w każdym szanującym się zespole funkcjonuje tzw. “starszyzna”, która potrafi zadbać o odpowiednie nastawienie młodszych kolegów i pokazać im, co tak naprawdę jest istotne. W szatni Długołęki kimś takim jest Adrian Nawrocki.

<10 sekund wymownej ciszy>

Spotkanie ze Spartą miało być niezwykle istotne dla układu sił w ligowej tabeli. Rywali ze stolicy Dolnego Śląska dzieliły od nas zaledwie trzy punkty, napędzała natomiast chęć oddalenia się od strefy spadkowej. Co prawda widmo powrotu do B-klasy nie spoglądało jeszcze w oczy nasze oraz naszych przeciwników z dużą intensywnością, ale trzeba przyznać, że pierwsze, ukradkowe zerknięcia już się pojawiały.

Na całe szczęście trener Fornal ma do dyspozycji faceta, którego pochodzenie do dziś pozostaje kwestią dyskusyjną. Nie wiemy na ile Majlo Lobka jest człowiekiem, a na ile cyborgiem, który przyleciał na naszą planetę zniszczyć wszystkie defensywy w A-klasie, ale… no cóż, to nie nasz problem. Gdybyśmy mieli porównać do czegoś rozpędzonego Miłosza, to dywizja niezniszczalnych czołgów podparta napalmem będzie najtrafniejszą analogią.

Już w przerwie meczu ze Spartą prowadziliśmy 3:0. Dwukrotnie golkipera gospodarzy pokonał wspomniany Majlo, raz – Rafał Kluska. Nie ma co ukrywać, Rafał z karniakami radzi sobie doskonale, w związku z czym został wyznaczony również do karnego. A skoro ręce nie drżą mu w newralgicznych momentach, to i noga nie zadrżała. Jedyne wątpliwości budziło pytanie: co jest większe – xG Rafała w tym meczu czy jego wynik na alkomacie.

Po przerwie znów trafił Majlo, swoje dołożyli Daniel Kowalski oraz Wiktor Behrendt, a także… tak, Paweł Skorupa strzelił gola. Tak, asystował mu Andrzej Sznajder. Czy widzieliśmy kiedykolwiek lepszy duet w historii piłki nożnej? Tak. Czy bardziej kultowy, epicki, legendarny i nieprzewidywalny? Nie no, bez jaj.

Postawa Wesleya zasługuje na osobny akapit. Jedyny zawodnik w historii klubu, któremu nie robi różnicy czy zagrywa prawą, czy lewą nogą, czy używa do tego pięty, śródstopia czy kolana. ŻADNE z tych zagrań nie jest planowane, KAŻDE natomiast jest na swój sposób magiczne. Sędzia liniowy, notabene człowiek sympatyczny i uczciwy, zdecydowanie nie popisał się w sytuacji, kiedy Andrzej zagrał PIĘTĄ, i to Z POWIETRZA, do PUSTEJ BRAMKI, a ten zasygnalizował opuszczenie boiska przez futbolówkę. Harry Potter, na następnym Turnieju Trójmagicznym cię pokonam.

W drugim majowym spotkaniu niebiesko-biała lokomotywa gościła Piasta Nadolice. Stwierdzeniem dość oklepanym, ale jednak zawsze trafnym jest to, że akurat z Piastem nasi wirtuozi od zawsze radzą sobie doskonale. Niestety, najczęściej z butelkowym. Tym razem jednak podopieczni trenera Fornala rozegrali znakomite zawody, aplikując rywalom dwie bramki i ponownie zachowując czyste konto. To ostatnie to zasługa przede wszystkim jednego człowieka.

Jakub Pumba Kochański. Dzik. Idol. Pantera. Najlepszy bramkarz świata. Czołg. Polski Neuer. Regen Jaszyna. Menel. Koń. Dynamit. Król. Szybowiec. To tylko niektóre określenia, na które w weekend majowy zasłużył ten sympatyczny golkiper. Jedyny człowiek szybszy od upływu gotówki z portfela Rafała Kluski w piątkowy wieczór. Obronił rzut karny, rozkochał w sobie tuzin fanek i złapał piłkę tyle razy, że podobno utrwalił się na niej odcisk jego ręki. Maszyna.

Poza tym… cóż, czy będzie jakimkolwiek zaskoczeniem, że oba gole zdobył Majlo, który wysłał obrońców z Nadolic na turnus wypoczynkowy do Ciechocinka? Ten człowiek kumuluje w sobie więcej energii niż bomba atomowa. Nawet pisząc o jego wyczynach mamy zakwasy. Nie wiemy jaka jest dokładnie dieta Miłosza, ale czasami mamy wrażenie, że składa się głównie z paliwa rakietowego i surowego mięsa.

Chcielibyśmy też wrzucić heatmapę Jakuba Lewalskiego z tego meczu, ale nikomu z nas nie chce się kolorować całego boiska. Jeśli 70% naszej planety pokryte jest przez wodę, to resztę ogarnia Lewy. Gdyby ktokolwiek z Was czuł się kiedyś bezradny, to wyobraźcie sobie co musieli czuć środkowi pomocnicy z Nadolic. Lewy wbił się na takie obroty, że Radek Parossa – grając bardzo dobrze, kreatywnie i bez strat – zdążył przy okazji przeczytać trzy rozdziały “Nad Niemnem”, wrzucić zdjęcie na Instagrama, odpisać dziewczynie i zaplanować zakupy na kolację.

Sześć punktów w trzy dni. Dwa czyste konta. Panowie, jeśli to prawda, że dopiero się rozpędzacie, niedługo trzeba będzie ustawić fotoradary na Południowej. Chapeau bas!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości