Trzy gole, trzy szwy, ale przede wszystkim - trzy punkty

Trzy gole, trzy szwy, ale przede wszystkim - trzy punkty

Zeszłotygodniowe zwycięstwo na inaugurację rundy wiosennej sprawiło, że nasza przewaga nad wiceliderem wzrosła do sześciu punktów, ale przed starciem z Orłem II Pawłowice wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z konieczności udowodnienia naszej siły. Na całe szczęście, udało nam się udźwignąć presję i po ciężkim boju pokonaliśmy trzeci zespół w ligowej tabeli.

Orzeł II Pawłowice 1:2 (1:0) KS Długołęka 2000
bramki: Behrendt, Lewalski


Mirzoian - Lobka, Hawrylak, Nawrocki, Kluska - Behrendt, Ryło, Lewalski (C), Krzemiński - Kowalski, Lubański
z ławki weszli: Sawa, Bladycz, Skorupa, Leśnicki, Zhurba


Trener Miłosz Krzemiński oddelegował do gry tę samą jedenastkę, która przed tygodniem poradziła sobie z Perłą Węgrów. W myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego, postawiliśmy na sprawdzony zestaw ludzi. Początek spotkania potwierdził słuszność tej decyzji, bowiem nasz zespół od pierwszej minuty dominował na boisku w Pawłowicach i mogło się wydawać, że gol dla gości jest wyłącznie kwestią czasu.

Pierwsze okazje pojawiły się dość szybko, a groźne strzały oddawali między innymi Behrendt, Krzemiński i - dwukrotnie - Kuba Lewalski. Najbliżej zdobycia bramki był właśnie Pan Prezes, którego uderzenie w kapitalny sposób sparował na słupek golkiper Orła. Jeszcze kilka tygodni temu, podczas sparingu z Zorzą Pęgów, część naszych zawodników z przymrużeniem oka potraktowało decyzję trenera o wystawieniu Lewalskiego w ataku. Okazało się jednak, że był to strzał w dziesiątkę, ale o tym za moment.

Dobra dyspozycja bramkarza rywali, a także nasza nieskuteczność sprawiły, że długo biliśmy głową w mur. To wykorzystali zawodnicy Orła, którzy zamienili na gola jeden z nielicznych kontrataków. Długie podanie w okolice naszego pola karnego zbyt słabo wybił Adrian Nawrocki, do bezpańskiej piłki dopał snajper drużyny gospodarzy i nie dał najmniejszych szans Arsenowi Mirzoianowi. Orzeł prowadził 1:0, a my doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy wyrównać jak najszybciej.

Niestety, ta sztuka nie udała nam się do przerwy i w szatni padło kilka męskich słów. Na drugą połowę wyszliśmy przygotowani na wojnę o każdy centymetr boiska, dzięki czemu szybko doprowadziliśmy do remisu. O piłkę na połowie przeciwników powalczył Mateusz Lubański, ta spadła pod nogi Miłosza Krzemińskiego, a nasz grający trener uruchomił prostopadłym podaniem Wiktora Behrendta. Ten zabawił się z obrońcą i fenomenalnym strzałem zza pola karnego sprawił, że mecz rozpoczął się od nowa. Chapeau bas, młody człowieku.

Przy stanie 1:1 na boisku polała się krew. Lubański, który z pewnością nie został poczęty na łące pełnej czterolistnych koniczynek, a czarne koty prawdopodobnie przebiegają mu nawet drogę do łazienki, próbował minąć jednego z rywali przy linii bocznej. Krewki defensor był jednak wyznawcą starej piłkarskiej zasady - o ile piłka może przejść dalej, o tyle przeciwnik absolutnie nigdy. Z jednej strony rozumiemy, że walka, że adrenalina, że sport kontaktowy, ale z drugiej... nazwanie tego ataku kretyńskim, to jak nazwanie Łukasza Sawy mało kompaktowym, Andrzeja Sznajdera nierzadko zdekoncentrowanym, a Kuby Lewalskiego surowym technicznie. W każdym razie, trzy szwy załatwiły sprawę. Mamy również nadzieję, że udało się zszyć dziurę między nogami agresora z Pawłowic. Cóż, jak się nie ma co się lubi...

Sprawę trzech punktów załatwił natomiast wspomniany Kuba Lewalski. Kiedy sztab medyczny w składzie - Kuba Kochański, Mateusz Horoszczuk i Andrzej Sznajder - usiłował założyć opatrunek za pomocą dwóch trytytek, zamrażacza, paczki fajek i dobrych chęci, Pan Prezes wykorzystał zamieszanie, lokując piłkę w siatce. Niestety, autor tej, pożal się Boże, relacji nie widział całego zdarzenia ze względu na bycie bohaterem powyższych zdarzeń, ale pozostaje wierzyć, że było to kolejne uderzenie z gatunku "stadiony świata". Klasyczny taśtaś, leci i płacze, ale najważniejsze, że robi to w sieci.

Do końca meczu Orzeł ani razu nie zagroził poważnie naszej bramce. Wygraliśmy na trudnym terenie 2:1, a oprócz trzech punktów cieszy również fakt, że nareszcie udało nam się odrobić straty. Dotychczas utrata pierwszego gola w meczu zazwyczaj oznaczała dla nas porażkę, przy odrobinie szczęścia remis. Tym razem pokazaliśmy charakter, utrzymując sześć punktów przewagi nad drugą Perłą Węgrów.

Już za tydzień kolejny niezwykle ciężki bój - na stadion przy ul. Południowej w Długołęce przyjeżdża KS Różanka Wrocław i już dziś na to starcie serdecznie zapraszamy!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości