Pierwsza porażka w rundzie wiosennej, Długołęka uległa Różance

Pierwsza porażka w rundzie wiosennej, Długołęka uległa Różance

Terminarz na początku rundy absolutnie nas nie rozpieszcza - w pierwszych trzech kolejkach przyszło nam zmierzyć się z trzema najbardziej wymagającymi rywalami. O ile zarówno z Perłą Węgrów, jak i Orłem II Pawłowice udało się wygrać, o tyle Różanka okazała się za mocna. Świeżo wyremontowane boisko w Mirkowie nie okazało się dla nas szczęśliwe, a nasza przewaga nad drugą w tabeli Perłą stopniała do trzech oczek.

KS Długołęka 2000 2:3 (0:1) KS Różanka Wrocław
Kowalski, Lobka - Król, Piasecki, Babii


Mirzoian - Lobka, Hawrylak, Nawrocki, Kluska - Bladycz, Lewalski (C), Ryło, Krzemiński - Kowalski, Lubański
z ławki weszli: Morawski, Sawa, Leśnicki


W pierwszych dwóch meczach rundy wiosennej trener Miłosz Krzemiński oddelegował do gry tę samą jedenastkę. Niedzielne przedpołudnie przyniosło jedną zmianę - nieobecnego z powodów zdrowotnych Wiktora Behrendta zastąpił Mateusz Bladycz. Pierwsze minuty spotkania pozwalały uwierzyć, że również i tym razem poradzimy sobie z przeciwnikiem. To my kontrolowaliśmy sytuację na boisku, szukając swoich okazji przede wszystkim w ataku pozycyjnym. Goście skupili się na kontratakach z wykorzystaniem dynamicznych skrzydłowych.

Niestety, jeden z takich kontrataków skończył się bramką dla Różanki. Oskar Lobka podłączył się do ofensywy, a w naszych szeregach zabrakło asekuracji - drużyna na poziomie Różanki takie błędy wykorzystuje bez skrupułów. 0:1, trzeba było odrabiać straty.

To okazało się dość trudne nie tylko z powodu dobrej gry naszych niedzielnych rywali. Dość szybko musieliśmy radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce, którą ujrzał Paweł Ryło. Ostre wejście w nogi pomocnika gości bez wątpienia zasługiwało na takie reperkusje i pozostaje mieć nadzieję, że zawieszenie naszego playmakera nie potrwa zbyt długo, a sam Paweł jak najszybciej wróci na boisko.

Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, choć nawet grając bez jednego zawodnika udało nam się stworzyć dwie dogodne sytuacje. Pierwszą zmarnował Mateusz Bladycz, który nie trafił do siatki głową z najbliższej odległości, drugiej zaś nie wykorzystał Kuba Lewalski - najwspanialszy Pan Prezes na świecie na chwilę zapomniał o swojej imponującej ostatnio formie strzeleckiej i postanowił wspomóc obrońców Różanki, ekspediując futbolówkę na aut.

W szatni padło sporo męskich słów, po których wniosek mógł być tylko jeden - jesteśmy w stanie odrobić straty nawet w tak niekorzystnych okolicznościach. Drugą część gry rozpoczęliśmy wyjątkowo ofensywnie. Celem każdego z nas było strzelenie gola za wszelką cenę. To udało się stosunkowo szybko. Akcję lewą stroną boiska przeprowadził Miłosz Krzemiński, piłka spadła pod nogi Pawła Morawskiego, a ten wyłożył ją jak na tacy Danielowi Kowalskiego, który kapitalnym uderzeniem zza pola karnego doprowadził do wyrównania. 1:1, zaczynamy wierzyć w kolejne zwycięstwo.

Niestety, zawodnicy Różanki to nie byle parodyści, a gracze jak na realia B-klasy bardzo mocni. Ich kontrataki raz za razem rozrywały nasze szyki defensywne i nie ma co ukrywać, duży wpływ na taki stan rzecz miało wspomniane wcześniej osłabienie. KS Różanka Wrocław błyskawicznie odpowiedziała na trafienie Kowalskiego bramką po szybkim ataku - osamotniony Wojtek Hawrylak nie był w stanie zablokować uderzenia rywala i mieliśmy 1:2.

Gol popularnego Masaro rozwiązał worek z bramkami, gdyż drugie w tym meczu wyrównanie nastąpiło po kilku chwilach. Tym razem bohaterem został Oskar Lobka, którego nieudane dośrodkowanie - z grzeczności nazywane na potrzeby relacji "centrostrzałem" - kompletnie zaskoczyło bramkarza Różanki. Piłka wpadła mu za kołnierz i 2:2 stało się faktem.

Najlepszą okazję na wyprowadzenie zespołu z Długołęki na prowadzenie miał Łukasz Sawa, który w drugiej połowie zastąpił znów bezproduktywnego Lubańskiego. Sędzia odgwizdał bowiem rzut karny dla gospodarzy niedzielnej batalii. Wśród zgromadzonych na obiekcie w Mirkowie kibiców panowało przekonanie, że golkiper Różanki to specjalista od jedenastek i okazało się, że fani niestety mieli rację. Piłka po strzale Sawuero trafiła w ręce bramkarza rywali i kwestia zwycięstwa wciąż pozostawała nierozstrzygnięta.

A że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, jak mawia stare piłkarskie porzekadło, Różanka postanowiła odebrać nam marzenia o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. 90. minuta meczu, kolejna kontra, kolejne precyzyjne uderzenie i kolejne prowadzenie gości - tym razem jednak zabrakło nam czasu, żeby móc je rywalom wydrzeć.

Różanka wygrała zasłużenie. Goście zagrali mądrze, świetnie dostosowując taktykę do okoliczności. Nam należą się brawa za walkę, ale, niestety, nawet najbardziej heroiczne porażki nie przybliżają nas do awansu.

Już w najbliższą niedzielę mamy doskonałą okazję na rehabilitację - zapraszamy wszystkich na derby z Bykowem.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości