Bardzo udana inauguracja, zaczynamy od trzech punktów!

Bardzo udana inauguracja, zaczynamy od trzech punktów!

Pierwsze kolejki ligowe zawsze rządzą się swoimi prawami. Część drużyn czuje w nogach trudy okresu przygotowawczego, inne borykają się z problemami kadrowymi ze względu na sezon urlopowy, jednak zespoły, które aspirują do walki o najwyższe cele, od początku muszą regularnie zwyciężać. Nam udało się rozpocząć sezon od zwycięstwa tym bardziej cennego, że mierzyliśmy się z ekipą niezwykle groźną, również celującą w awans do A-klasy.

Perła Węgrów 1:3 (0:2) KS Długołęka 2000
bramki: Wrona - Sawa, Lis, Lubański

skład: Mirzoian - Morawski, Zaborek (C), Hawrylak, Gąsowski - Leib, Lewalski, Ryło, Lis - Kowalski, Sawa
z ławki weszli: Lubański, Zhurba, Sznajder, Krzemiński, Skorupa

Na niedzielne spotkanie wyszliśmy wyjątkowo zmobilizowani, bowiem doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, jak groźnym zespołem jest Perła Węgrów. Latem rozegraliśmy z nimi dwa spotkania kontrolne i o ile pierwsze z nich miało miejsce na turnieju toczonym w atmosferze piłkarskiej zabawy, o tyle drugie było już meczem sparingowym z prawdziwego zdarzenia, a z Węgrowa wyjechaliśmy jako przegrani. Na całe szczęście, w ligowym starciu pokazaliśmy się ze znacznie lepszej strony, od pierwszych minut kontrolując przebieg gry.

Niezwykle istotnym wydarzeniem było udokumentowanie tej przewagi już w pierwszych minutach meczu. Warto nadmienić, że w środowisku piłkarskim panuje przekonanie, iż specjalistami od rzutów wolnych mogą być wyłącznie posiadacze małych stóp - co jak co, ale Łukaszowi Sawie przynajmniej stopy nie urosły. Jego świetne uderzenie przełamało ręce golkipera Perły i odnalazło drogę do siatki. O takim początku marzyliśmy i na takich początek zasługiwaliśmy.

Gol dla podopiecznych Miłosza Krzemińskiego nie zmienił obrazu gry. Nadal mieliśmy wyraźną przewagę, a gospodarze próbowali rozerwać nasze szyki obronne bardzo groźnymi kontratakami z wykorzystaniem dynamicznych skrzydłowych. Nie dość, że nasi obrońcy byli świetnie dysponowani, a Arsen Mirzoian doskonale spisywał się na przedpolu, to jeszcze boczni pomocnicy Perły Węgrów nie mieli w niedzielę najlepszego dnia - mamy nieodparte wrażenie, że z takim potencjałem w kolejnych meczach sprawią ogromne problemy niejednej linii defensywnej.

Kolejny cios wyprowadził Kamil Lis, który pewnym strzałem wykończył znakomitą akcję Pawła Morawskiego. Nasz prawy obrońca przeprowadził kapitalny rajd prawą stroną boiska, płaskim dośrodkowaniem obsłużył Lisa, a temu nie pozostało nic innego, jak wpakować piłkę do bramki. 2:0, taki wynik utrzymał się do przerwy, ale w międzyczasie mieliśmy kolejne okazje. Do najlepszych doszedł Lis, jednak albo jego strzał z linii bramkowej wybijali obrońcy drużyny gospodarzy, albo rywali ratowała poprzeczka. Tej ostatniej akcji należy się parę osobnych słów - kilka świetnych podań z pierwszej piłki, doskonałe zagranie piętą Łukasza Sawy - szkoda, że zabrakło nieco szczęścia, bo wyglądało to naprawdę wyjątkowo efektownie.

W drugiej połowie Perła postanowiła zagrać znacznie wyżej, nie mając już wiele do stracenia, my zaś skupiliśmy się na wyprowadzaniu coraz to groźniejszych kontrataków. Niemałe znaczenie dla losów rywalizacji miała decyzja trenera Krzemińskiego, który w 60. minucie wpuścił na boisko Mateusza Lubańskiego. Jedyny człowiek na świecie będący "nowym nabytkiem" od ponad roku miał sporo czasu, żeby zapomnieć jak się gra w piłkę. Niestety, zapomniał przede wszystkim o tym, że grać w nią po prostu nie umie i zdecydował się na karkołomny, kilkudziesięciometrowy rajd. Nie wiemy kto w tej sytuacji był w większym szoku - trener Krzemiński, koledzy z drużyny, obrońcy z Węgrowa, kibice, sam Mateusz czy jego ortopeda - okazało się jednak, że w tym szaleństwie jest metoda, a element zaskoczenia potrafi mieć kluczowe znaczenie w futbolowych bojach. Piłka w siatce, 3:0, eksplozja radości. Wiedzieliśmy, że tego dnia musimy wrócić do domu z kompletem punktów.

Nasze nastroje zepsuł nieco Adrian Wrona, jeden z wyróżniających się graczy węgrowskiej Perły. W B-klasie pada wiele goli spektakularnych, nierzadko da się usłyszeć o tzw. "strzale życia", co miewa jednak dość prześmiewczy charakter. Tu jednak nie możemy sobie pozwolić na umniejszanie zasług zawodnika Perły. Rakieta ziemia-powietrze, jaką odpalił Wrona, prawdopodobnie pozbawiła życia pająka zamieszkującego okienko bramki strzeżonej przez Mirzoiana. Strzał absolutnie nie do obrony i dowód na to, że również w niższych liga można trafić na prawdziwe perełki, określane jako "stadiony świata". Fenomenalne uderzenie.

Spotkanie zakończyło się naszym tryumfem 3:1. Rywalom dziękujemy za bardzo dobry mecz i życzymy powodzenia w następnych ligowych meczach. My zaś nie zamierzamy popadać w hurraoptymizm - wiemy, że to dopiero początek niezwykle długiej oraz trudnej drogi.

Już w najbliższą niedzielę zapraszamy do Długołęki na starcie z Orłem II Pawłowice! HEJ KS!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości