Gol plecami, interwencja czołem, Długołęka gromi w derbach

Gol plecami, interwencja czołem, Długołęka gromi w derbach

GKS Kamień 1:7 (0:2) KS Długołęka

Lubański x2, Bladycz x2, Ryło x2, Lis (P)

Horoszczuk - Nawrocki, Lewalski (C), Hawrylak, Kluska - Leib, Leśnicki, Ryło, Bladycz - Skorupa, Lubański
z ławki weszli: Sawa, Kowalski, Krzemiński, Kochański, Zhurba i Lis

Nie ma co ukrywać, zespół z Długołęki przystępował do niedzielnego starcia z Kamieniem mocno osłabiony. Brak Andrzeja Sznajdera w meczowej osiemnastce był dla nas niczym brak biletu w tramwaju. Teoretycznie nadal można dotrzeć do upragnionego celu, ale poziom stresu i ryzyko wpadki rosną z każdym przystankiem. Pomimo faktu, że obie drużyny w tabeli dzieli przepaść, drżeliśmy na myśl o absencji ulubieńca naszego i naszych kibiców.

Zastanawialiśmy się też, jak na obiekcie w Kamieniu zostanie przyjęty Karol Leśnicki. Piłkarz, który zamienił GKS na odwiecznego rywala, atmosfera meczu derbowego... nie mieliśmy pojęcia, czy długonogi pomocnik może liczyć na podobne przywitanie jak Cristiano Ronaldo na Old Trafford, czy może jednak fani potraktują go jak Luisa Figo na Camp Nou. Ziścił się najbardziej prawdopodobny B-klasowy scenariusz - kibiców na meczu po prostu nie było.

Od pierwszych minut kontrolowaliśmy przebieg spotkania, a gol dla gości wydawał się wyłącznie kwestią czasu. Niestety, okazuje się, że nawet w tak prestiżowych rozgrywkach system goal-line bywa zawodny. Kapitalną akcję Adriana Nawrockiego celnym strzałem zakończył Mateusz Lubański, piłka prześlizgnęła się po rękach bramkarza rywali i... no właśnie, choć futbolówka przekroczyła linię bramkową o jakiś metr, arbiter spotkania zdecydował się nie uznać gola. Decyzja o tyle dziwna, że nawet piłkarze GKS-u Kamień byli święcie przekonani o zdobytej przez nas bramce.

Lubański dopiął swego kilka minut później - po jego akcji mocny strzał oddał Paweł Ryło, a ML45 po raz pierwszy od dawna skorzystał ze swojego nieprzeciętnych gabarytów garba, kierując piłkę do siatki plecami. Mateusz po meczu nie ukrywał, że był to hołd dla jednego z kolegów, a przypadkowe trafienie chciałby zadedykować wspomnianemu wcześniej Andrzejowi, który w heroicznych okolicznościach na obozie w Kluczborku nabawił się kontuzji pleców właśnie.

Na 2:0 podwyższył Mateusz Bladycz, który - niczym rasowy fox in the box - wykorzystał zamieszanie po stałym fragmencie gry egzekwowanym przez Rafała Kluskę. Popularny Ćwiara znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, dzięki czemu kiks stopera rywali błyskawicznie zamienił na gola. W międzyczasie kolejne okazje mieli Lubański i Trent Alexander-Adrian - pierwszy z nich raz trafił w słupek, a raz źle przyjął piłkę po kapitalnym podaniu od Pawła Ryło, drugi zaś nie trafił do bramki Kamienia po świetnym dośrodkowaniu Pawła z rzutu rożnego.

Tuż przed gwizdkiem zwiastującym przerwę miała miejsce kolejna kontrowersyjna sytuacja. Paweł Skorupa zagrał do Lubańskiego, a ten w jednej akcji został sfaulowany więcej razy niż we wcześniejszych meczach rundy wiosennej łącznie. Niestety, sędzia nie podyktował rzutu karnego, co spotkało się z dezaprobatą Mateusza, który w słowach powszechnie uznawane za niezbyt parlamentarne postanowił ów dezaprobatę wyrazić. Tym razem gwizdek się odnalazł, podobnie zresztą jak kartka w kolorze słonecznej żółci.

Po przerwie wciąż dyktowaliśmy warunki gry, a szybkie dwie bramki zdobyli Bladycz i Lubański. Pierwszemu podawał Ryło i - znów - obrońcy rywali, drugiego kapitalnie obsłużył Dawid Leib. Oba gole, ba!, wszystkie cztery trafienia w tym spotkaniu nie były jednak w najmniejszym stopniu tak spektakularne jak "czołowy" pojedynek B-klasy. Paweł Skorupa dopadł do bezpańskiej piłki w polu karnym Kamienia i kiedy wydawało się, że PS9 podwyższy wynik meczu, historyczną interwencją popisał się stojący w bramce Kamienia Maciek Kozak. Golkiper gospodarzy obronił strzał Pawła czołem, co można podsumować tylko w jeden sposób - właściciel najtwardszego czoła w lidze w bezpośrednim boju pokonał właściciela czoła bezapelacyjnie największego.

W międzyczasie na placu zameldowali się Kamil Lis, Kuba Kochański, Miłosz Krzemiński, Daniel Kowalski, Arsen Zhurba i Łukasz Sawa. Szczególnie ten ostatni zasługuje na odrębne dwa słowa. Lekki jak śniadania Pumby, dyskretny niczym likaon i szybszy od huraganu Łukasz zanotował kolejny występ, o którym w Długołęce będzie mówiło się miesiącami. Zresztą, najlepiej podsumuje to poniższa heat mapa występu Mo Sawaha:


Kolejne bramki padały jak koledzy Rafała Kluski na jego urodzinach - głową strzelił Ryło, po tym jak piłką w skądinąd sympatyczny czerep trafił go bramkarz rywali, natomiast z karnego podwyższył Kamil Lis, który sam ów jedenastkę wywalczył. Kuriozum goniło kuriozum, a jedynego ładnego gola zdobyli nasi rywale. Pomocnik Kamienia kapitalnie przymierzył z dystansu, piłka po drodze otarła się o poprzeczkę i nie mamy najmniejszych wątpliwości, że Mateusz Horoszczuk był w tej sytuacji po prostu bez szans. Niedzielny festiwal strzelecki zakończył jeden z najlepszych na boisku Paweł Ryło, a kolejną asystę przy jego trafieniu zanotował MVP spotkania - rykoszet.

Wysokie zwycięstwo z pewnością cieszy, ale nie ma co ukrywać - to za tydzień czeka nas jeden z najtrudniejszych sprawdzianów. Podopieczni Miłosza Krzemińskiego wybiorą się do Dziadowej Kłody, której piłkarz upokorzyli nas w rundzie jesiennej. Wszyscy jesteśmy żądni rewanżu za pamiętne 1:5 i już dziś zapraszamy naszych fanów na jedno z istotniejszych spotkań w tej rundzie.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości