Świetny mecz Długołęki, kolejny krok wykonany

Świetny mecz Długołęki, kolejny krok wykonany

Przed niedzielnym meczem wszyscy doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że remis w poprzedniej kolejce - choć Dziadowa Kłoda postawiła bardzo ciężkie warunki i wynik 1:1 całkowicie oddaje przebieg spotkania - w większym stopniu był dla nas utratą dwóch punktów, aniżeli zdobyciem jednego. Ogranie Akademii Piłkarskiej Oleśnica było dla nas obowiązkiem, mimo że młody zespół gości notował w tym sezonie wyniki więcej niż przyzwoite, a nasze spotkanie w rundzie jesiennej nie należało do najłatwiejszych.

KS Długołęka 2000 7:2 (4:0) AP Oleśnica

Skorupa, Leib x2, Lubański x2, sam. x2

Mirzoian - Morawski, Nawrocki, Hawrylak, Kluska - Leib, Lewalski (C), Ryło, Lubański - Bladycz, Skorupa
z ławki weszli: Sawa, Kowalski, Leśnicki, Lobka, Żhurba, Sznajder

Na mecz z AP Oleśnica wyszliśmy w nieco innym ustawieniu niż tydzień wcześniej. W wyjściowym składzie zabrakło między innymi trenera Miłosza Krzemińskiego, bramkarza Mateusza Horoszczuka, Karola Leśnickiego czy Łukasza Sawy, znajdującego się ostatnio w wybornej dyspozycji, choć 'wyborna' to w tym przypadku eufemizm. Ich miejsce zajęli Mirzoian, Morawski, Lewalski oraz Leib. Największą niespodzianką było jednak oddelegowanie takich, a nie innych skrzydłowych - o ile Dawid Leib większość meczów zaczyna jako prawoskrzydłowy, o tyle Mateusz Lubański (nie licząc pojedynczego incydentu w meczu sparingowym) ostatni raz na boku pomocy zagrał w czasach, kiedy Łukasz Sawa nosił ubrania w rozmiarze S, a Paweł Skorupa korzystał z grzebienia.

Od pierwszych minut spotkania świetnie wykorzystywaliśmy nasz największy atut, którym bez wątpienia była przewaga w warunkach fizycznych. Gracze gości to, jak już wspominaliśmy, w dużej mierze zawodnicy młodzi, perspektywiczni i wciąż niezbyt rośli, dzięki czemu wygrywaliśmy większość sytuacji stykowych. Wynik rywalizacji otworzył Paweł Skorupa, który zaskoczył golkipera z Oleśnicy (a także nas i samego siebie) efektownym lobem, wykorzystując doskonałe podanie od Pawła Morawskiego. W międzyczasie doszło do dwóch kuriozalnych sytuacji - Mateusz Lubański prawie trafił w bramkę z odległości większej niż 10 metrów, a PS9 złożył się do przewrotki. Wniosek po tym zagraniu jest jeden: KS Długołęka 2000 to bez dwóch zdań jedna rodzina, ale Paweł z całą pewnością nie jest spokrewniony z Wiktorem.

Bramkę na 2:0 zdobył Leib po rewelacyjnym zagraniu od Pawła Ryło, ale nie oszukujmy się - w tym momencie Paweł Skorupa powinien być już samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców B-klasy. Kilka razy świetnie obsłużył go Lubański, ale ML45 okazał się być asystentem równie skutecznym, co asystent parkowania w aucie Andrzeja Sznajdera wracającego z treningu w Łozinie. Na całe szczęście Mateusz, który średnio co trzy minuty prosił o butlę z tlenem, kroplówkę, reanimację, modlitwę i egzorcystę, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i kolejne dwie okazje zwieńczył precyzyjnym uderzeniem sam. Dzień Dziadka obchodzony w Dzień Matki? W Długołęce wszystko jest możliwe. Do przerwy 4:0, a Długołęka miała za sobą najlepsze 45 minut od dawien dawna.

Po przerwie szybko zdobyliśmy kolejne dwa gole. Najpierw Paweł Skorupa świetnie uruchomił Dawida Leiba, który na raty pokonał bramkarza Akademii Piłkarskiej Oleśnica, następnie zaś Wojtek Hawrylak skierował piłkę do siatki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Niestety, tor lotu piłki po drodze zmienił defensor rywali, ale zasługi Wojtka w tej akcji są nie do przecenienia. Kolejne kilkanaście minut to czas lekkiego rozprężenia w naszych szykach. Atakowaliśmy znacznie bardziej chaotycznie, a szansę zaprezentowania się na boisku dostało kilku grajków, którzy mieli zaprowadzić na nim należyty porządek. Zawiódł przede wszystkim Mo Sawah - facet jest ostatnio tak bardzo w gazie, że nawet wodę mineralną pije przez przejściówkę do tankowania LPG, a nie zdobył ani jednej ze spodziewanych się po nim kilku bramek.

Gościom udało się wykorzystać słabszy moment Długołęki i zdobyć w ten sposób dwa gole. Pierwsze trafienie Oleśnicy to doskonałe uderzenie z powietrza z około 40 metrów za kołnierz wysuniętego Arsena Mirzoiana, natomiast druga bramka padła po pewnym wykończeniu sytuacji sam na sam. My również stwarzaliśmy groźne okazje, ba!, stwarzaliśmy ich dużo więcej, ale brakowało skuteczności. Na szczęście, naszą indolencję przerwał jeden z defensorów drużyny przyjezdnej, który w kuriozalnych okolicznościach skierował piłkę do własnej bramki. 7:2 i choć wynik do końca meczu nie uległ zmianie, nie oznacza to, że w Długołęce brakowało emocji.

Na boisku pojawił się bowiem nasz Wybraniec - Andrzej Sznajder. Człowiek o układzie nerwowym nieboszczyka, spokojny niczym Dalajlama na wakacjach w Mietkowie. Przystojny, utalentowany, medialny i, co najważniejsze, niebywale skromny. Cechy szczególne: fikuśna czapka, szelmowski uśmiech i pełen luz. Wszyscy bardzo się cieszymy, że po kontuzjach i chorobach Andrzeja nie ma już śladu, czekamy tylko na powrót kolejnego z libertynów-gołowąsów, czyli Wiktora Behrendta. 

Za tydzień jedziemy do Pruszowic i mamy jeden cel - trzy punkty. Do upragnionego celu zostało pięć kroków. Zapraszamy!

PS Najmocniej przepraszamy za brak pomeczowej relacji tydzień temu, niestety okazało się, że sympatyczny redaktor jest równie słowny i odpowiedzialny co zaawansowany technicznie. 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości